niedziela, 25 października 2009

Powiedzcie szczerze, słyszeliście o Ziętku? To taki facet, który od dość dawna usiłuje zbić polityczny kapitał na rozczarowanych ludziach. Podobno go aresztowano.
I podobno miało to związek z organizowanym w Poznaniu strajkiem, o którym powiedział co nieco mediom drugi mistrz ideowy, Janusz Śniadek. Cokolwiek teraz napiszę, będzie bez sensu, bo informacja poszła w świat tubą serwisu lewica.pl, że Ziętka represjonują.
A za tydzień obiegnie nas informacja, że Ziętek leży skatowany w gestapowskim więzieniu. I może znowu nie będzie sensu pisać, bo tym razem już wszyscy się zorientują, o co biega.
Biega zaś o to, że Ziętka nie aresztowano, tylko zatrzymano. W dodatku nie jest podejrzanym, a świadkiem. No i przede wszystkim nie ze względu na demonstrację, którą zorganizowały znane związki zawodowe tuż po tym jak uzgodniły, że interes pracowników mają w nosie, a ze względu na przypadek. Bo w końcu i tak Ziętka po trzech godzinach wypuszczono.
Nie, nie. Nie mam zamiaru bronić policji, ani atakować Ziętka (całe zajście byłoby niewątpliwym skandalem nawet bez jego udziału), ale zastanowić się troszkę nad reakcjami polskiej raczkującej lewicy.
Bo nie wiem jak wam, ale mi sytuacja wydaje się komiczna. No bo, na Boga, po co komu Ziętek na demonstracji? W ogóle, jakie to ma znaczenie, że zatrzymano jednego człowieczka, w dodatku niezbyt charyzmatycznego cwaniaczka chowającego się za ideologią socjalistyczną? Cała sprawa bardziej szkodzi lewicy niż pomaga. Za trzy dni proces Marcela Szarego, człowieka realnie i zaciekle broniącego praw pracowniczych, represjonowanego na poważnie. Czy tylko ja uważam, że w związku z tym sprawa Ziętka i komentarze na lewicy.pl ("niech żyje Ziętek") to nie tylko okazanie braku szacunku, ale jawna kpina z walki o prawa pracownicze?