sobota, 11 lipca 2009

Ajdukiewicz i Stirner, by język ruszył z miejsca.

Jakoś nie mogę napisać dłuższego tekstu, bo terminy gonią i na porządną pracę na razie nie mam czasu. Chciałem tylko podzielić się kilkoma spostrzeżeniami, rozwiać może wątpliwości, które się rodzą, gdy ktoś wpadnie na pomysł, by Ajdukiewicza sprawdzić. Już słyszę te pytania dziwaczne - w czym Ajdukiewicz jest taki wolnościowy, dlaczego wpisuję go w poczet anarchistów (podobnie jak Bergsona chociażby, który też przecież specjalnie anarchistą nie był).
I co, do licha, ma wspólnego Ajdukiewicz i Stirner? Analityk i berserk?

O Ajdukiewiczu mówi się zwykle, że jego teoria radykalnego konwencjonalizmu odnosi się tylko do języków sformalizowanych i jest przez to (choć nie tylko) bezużyteczna. Zwraca się też uwagę na traktowanie przez Ajdukiewicza języka jako systemu w odróżnieniu od przełomowych Dociekań... Wittgensteina, które nazbyt często traktowane są jako ostateczne objawienie w tej kwestii. Takie stawianie sprawy wydaje mi się nie tylko błędne, ale również obarczone pewnym dziwacznym ograniczeniem, żeby nie powiedzieć - niemal świadomym zawężeniem interpretacji. To, co się tyczy Ajdukiewicza to przecież nie kwestie formalne w zasadzie, nie opis języka jako takiego, języka nauki, lecz opis rozumu. Nie indywidualnego - bo w tym temacie Ajdukiewicz wspomina jedynie nieartykułowane procesy sądzenia (wyodrębnienie tej kategorii jest, jak sądzę, ważnym krokiem do budowania pewnego zaplecza ideologicznego), lecz rozumu uspołecznionego. Sam Ajdukiewicz zaznacza oczywiście w ostatnim akapicie Obrazu świata..., że przedstawiona przez niego teoria jest jedynie typem idealnym, raczej czymś na kształt wzoru fizycznego, sytuacją w próżni, dlatego nie rości sobie prawa do oddania Prawdy, czyli - jak się rzeczy mają. Zwłaszcza, że w tej sprawie Kaziu wykazuje daleki sceptycyzm i wyprzedza o te parędziesiąt lat zdanie Rorty'ego o tym, że prawda leży tylko w języku, że szukać jej poza nim to niepotrzebny trud.
Teoria Ajdukiewicza jest przydatna do analizy ideologii (bo i w gruncie rzeczy, czym jest rozum uspołeczniony, jak nie globalnym sprzężeniem ideologii?). Przydatna, gdy idzie o zbadanie społecznego procesu dialektycznego i jego najmniejszej formy - dyskusji. To, że dyskusja, a i sam rozum uspołeczniony są chaotycznym zlepkiem, często różnych dyrektyw znaczeniowych (w wielu przypadkach, nawet dyrektywy aksjomatyczne bywają ze sobą sprzeczne) nie jest jeszcze dowodem, że nie można badać dialektyki w ajdukiewiczowskiej perspektywie. Jest bowiem ona (dialektyka) zawsze oparta o coś w rodzaju Najwyższego Trybunału. Takim Trybunałem w dyskursie racjonalistyczno-idealistycznym, czy też w przypadku ścierania się dwóch realizmów teorio-poznawczych będą tak naprawdę tylko i wyłącznie wyróżnione w Języku i znaczeniu dyrektywy dedukcyjne, walka zaś będzie przebiegać na polach aksjomatów i dyrektyw empirycznych, przy czym, w przypadku skrajnego realizmu będzie to dosłownie walka na pięści - w takiej perspektywie proces dialektyczny nie wyjdzie poza własne ramy, znajdzie się w trwałym zamknięciu, otoczony dwoma (trzema, czterema...) dyktaturami znaczeń.
Konwencjonalizm ten impas przełamuje, nie jest więc tylko sposobem opisu (prawdziwym, gdy przyjmiemy jamesowską wykładnię prawdy), ale też sam w sobie prowadzi, o ile przyjmie go jakiś podmiot dialektyki (a nie zapominajmy, że bez podmiotu dialektyka jest niemożliwa; tekstu nie ma, lecz się go używa) do gwałtownego wypłynięcia na powierzchnię użyteczności. Pojęcia już nie walczą ze sobą, dialektyka nie spełnia się przez śmierć jednego z podmiotów (czy zaginięcie tekstu, czy niemożliwość jego odczytania), lecz przez negocjację.
Negocjacja to element anarchiczny filozofii Ajdukiewicza. Sam nie używa tego słowa, nie mówi nawet o dialektyce, lecz widać wyraźnie, że w starciu dyskursów, negocjacja jest jedynym wyjściem, gdy się o konwencjonalizm oprzeć. Taka negocjacja może przebiegać w oparciu o etykę, o poprzednie znaczenia, o poprzednią arbitralność (jeżeli oczywiście owa arbitralność zdoła umknąć sytuacji, w której się znalazła, co wcale nie jest takie rzadkie), o wrażliwość wreszcie i intuicję, o nieartykułowany dyskurs. Pojęcie to nie tylko sugeruje nam anarchiczność rozwiązania Ajdukiewicza (chociaż być może nie niezależność - wciąż trzeba pamiętać o tym, że czyste poznanie nie jest wcale czyste, że rządzi nim coś, co Quine opisywał jako epistemologię znaturalizowaną, choć czy wówczas moglibyśmy w ogóle wyobrazić sobie intuicję, czy też wyobrazić sobie, że świat można poukładać inaczej?) , ale też jego demokratyczność. Oto sami, bez udziału władzy (języka, rozumu uspołecznionego, kultury najogólniej) tworzymy znaczenia, dyrektywy, aksjomaty; możemy twardo i konsekwentnie głosić ich relatywizm; możemy też oszukiwać i, przeciwnie, postulować ich esencjalność i konieczność. Nie będzie to nigdy demokracja całkowita, bo dla potrzeb komunikacji będziemy obarczali swoje zdania teorią, ale w jakimś zakresie, w niszach nieuwagi możemy zawrzeć kosmetyczne zmiany, forsować je, tworzyć zmiany jeszcze większe, aż wreszcie utworzyć i rzucić Rozumowi język, w którym po znaczeniach można się ślizgać, po sensach skakać, a konsekwencje dają się odroczyć i zatrzymać. A to tylko jedna z możliwych wersji pozytywnych tej filozoficznej demokracji, anarchizmu.
Stirner może nie do końca to zrozumiał, może nawet za bardzo był oszołomiony własnym odkryciem, zerwaniem wszelkich iluzji, by dostrzec jego możliwości. Kto czytał Jedynego... ten łatwo zauważy ów wybieg, o ile skojarzy go z Ajdukiewiczem. Stirner masakruje dyskurs, masakruje rozum, ale ostatecznie sam buduje nim własną wersję poztywną. Rzeźbi popiołem.
I być może właśnie dlatego, trzeba było czekać aż na scenę wkroczy Nietzsche*, by dialektyka mogła ruszyć z miejsca, co nie zmienia faktu, że Stirner się do owego pędu ku wolności przyczynił.
I tyle przemyśleń.


*Wbrew pozorom Nietzsche nie popełnił tego samego błędu, co Stirner. Wydaje się, że w twórczości Fryderyka, postulat nowej moralności wynika z jakiegoś pozaracjonalnego kompleksu, zupełnie jakby Nietzsche karał się za własną wrażliwość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz