Zauważyłem, że wiele mnie ominęło. Na przykład ominęła mnie wieść o tym, że Laureat Nagrody Nobla, Prezydent Najlepszego Państwa w Świecie, Zbawiciel and New Jezus, wysyła kolejne oddziały do pustoszenia i tak spustoszonego Afganistanu. Ominęła mnie też wieść, że pewnemu bułgarskiemu antyfaszyście sprezentowano na święta 20 lat więzienia i zajebistą grzywnę, za obronę Romów. Papież został napadnięty. Berlusconi niestety nie zginął (a przecież mógł), chociaż uraz głowy daje o sobie znać w jego kolejnych pomysłach (np. uroczystej przysiędze zwalczenia włoskiej mafii). W Grecji trwa walka anarchistów, a rzekomo socjalistyczny rząd obiecuje pomagać biznesowi (bo czemu ludziom niby?). W Szwajcarii - która, jak donoszą media (czyli, że prawda) - jest najbardziej demokratyczną demokracją, zabroniono muzułmanom budowy minaretów. Rzecz jasna, zgodnie z zasadami demokracji, prawo będzie obowiązywać również w tych kantonach, które się na budowę "symbolów islamskiego imperializmu" zgodziły. Gdzieś na świecie powstał ruch społeczny domagający się przywrócenia dawnego wizerunku św. Mikołaja, bo ten, co mamy teraz wymyśliła coca-cola, a wiadomo, że jak coca-cola coś wymyśli to jest zło. Marnowanie energii stało się światowym hobby.
Kapitalizm rodzi opór, który nie jest oporem. Bojkot coca-coli jest w rzeczywistości bardziej komercyjny niż coca-cola. Mało tego, każdy bojkot to reklama kapitalizmu. To, że możemy się sprzeciwić św. Mikołajowi z reklam coca-coli jest reklamą demokracji liberalnej, czyli kapitalizmu też (bo tych dwóch pojęć rozłącznie traktować nie sposób). No bo przecież możemy. A jeśli możemy coś, to możemy wszystko. Prawda?
A wiecie, które społeczeństwo jest najbardziej podatne na reklamy? W którym państwie kapitalizm przejął pozycję religii narodowej? W którym państwie demoliberalna utopia istotnie uchodzi za utopię spełnioną?
W takim, w którym ludzi przed telewizorami interesuje, jak się politycy dzielili opłatkiem, jak się kłóci prezydent z premierem, jak się Chlebowski pocił (bo przecież treść ustawy hazardowej nas nie obchodzi, prawda? Hazard nas nie dotyczy). W którym konflikt interesów, podziały klasowe maskuje się dyskursem narodowo-religijnym. W którym ludzie mają mózgi tak zlasowane, że oddawanie czynszownikom całej wypłaty uchodzi za coś pożytecznego. W którym zdanie "wyzysk jest podstawą kapitalizmu" nie ma wydźwięku pejoratywnego.
Gdyby choć jedna trzecia wyborców tego kraju czytała programy partyjne przed podjęciem wyboru (hurra, znów mamy wybór), jaka banda idiotów będzie im dyktować, co mają robić w czasie wolnym od pracy, to daję sobie głowę uciąć, że wygrałby UPR.
Aż tu nagle słyszę, że UPR się rozpadł i czołowy debil Trzeciej RP pobił rekord w ilości politycznych samobójstw.
Polska jest cudowna.
Kapitalizm rodzi opór, który nie jest oporem. Bojkot coca-coli jest w rzeczywistości bardziej komercyjny niż coca-cola. Mało tego, każdy bojkot to reklama kapitalizmu. To, że możemy się sprzeciwić św. Mikołajowi z reklam coca-coli jest reklamą demokracji liberalnej, czyli kapitalizmu też (bo tych dwóch pojęć rozłącznie traktować nie sposób). No bo przecież możemy. A jeśli możemy coś, to możemy wszystko. Prawda?
A wiecie, które społeczeństwo jest najbardziej podatne na reklamy? W którym państwie kapitalizm przejął pozycję religii narodowej? W którym państwie demoliberalna utopia istotnie uchodzi za utopię spełnioną?
W takim, w którym ludzi przed telewizorami interesuje, jak się politycy dzielili opłatkiem, jak się kłóci prezydent z premierem, jak się Chlebowski pocił (bo przecież treść ustawy hazardowej nas nie obchodzi, prawda? Hazard nas nie dotyczy). W którym konflikt interesów, podziały klasowe maskuje się dyskursem narodowo-religijnym. W którym ludzie mają mózgi tak zlasowane, że oddawanie czynszownikom całej wypłaty uchodzi za coś pożytecznego. W którym zdanie "wyzysk jest podstawą kapitalizmu" nie ma wydźwięku pejoratywnego.
Gdyby choć jedna trzecia wyborców tego kraju czytała programy partyjne przed podjęciem wyboru (hurra, znów mamy wybór), jaka banda idiotów będzie im dyktować, co mają robić w czasie wolnym od pracy, to daję sobie głowę uciąć, że wygrałby UPR.
Aż tu nagle słyszę, że UPR się rozpadł i czołowy debil Trzeciej RP pobił rekord w ilości politycznych samobójstw.
Polska jest cudowna.